Kierowca TIR-a utknął w lesie koło Nowego Żmigrodu z 20-tonowym ładunkiem. Na gminną drogę skierowała go nawigacja, ale winą obarcza służby drogowe bo, jak twierdzi, nie ustawiły znaku zakazującego wjazdu samochodom ciężarowym. Firma przewozowa zamierza wystąpić o odszkodowanie do zarządcy drogi, ale wójt Nowego Żmigrodu twierdzi, że żaden znak nie zastąpi zdrowego rozsądku wymaganego u kierowców.
TIR z gipsem jadąc z Jasła na Słowację nie zjechał w kierunku Dukli i Barwinka na dobrze oznakowanej krzyżówce. Zaraz potem nawigacja pokazała mu zjazd w lewo. Wąska asfaltowa dróżka półtora kilometra dalej na skraju lasu zmieniła się w drogę polną i tam ciężarówka ostatecznie utknęła. Naczepa z 20 tonami ładunku, jednym kołem osunęła się na grząskim poboczu. Kierowca próbując z powrotem wjechać na drogę zniszczył cztery opony i nawierzchnię. Policja pomogła kierowcy wezwać ciężki sprzęt, z którego pomocą ciężarówce udało się wrócić do pionu. Kierowca miał wyjątkowego pecha, bo gdyby zjechał w lewo wcześniej, dosłownie o długość TIR-a, równie wąską drogą gminną dotarłby do drogi głównej na Duklę.
Przez Nowy Żmigród przejeżdża w ciągu doby setki TIR-ów. Błądzenie kierowców po lokalnych drogach jest na porządku dziennym. Sprawę ewentualnego odszkodowania dla kierowcy ciężarówki wójt gminy komentuje krótko. Ta droga gminna nie jest ślepa, bo przechodzi w drogę o nawierzchni szutrowej, po której TIR-em jechać się nie da, twierdzi wójt. Przypomniał też, że znaki na drogach gminnych ustawia starostwo na wniosek gminy. Jednak miejscowa społeczność niechętnie zgadza się na wprowadzanie ograniczeń dotyczących tonażu, bo to utrudnia dojazd do działek budowanych ciężkim sprzętem.