wiadomości

kino

kalendarz

pogoda

ogłoszenia

Wywiad z Marcinem i Magdaleną Potempa

Weterynarzami i właścicielami kliniki Animal Jasło

Wyróżnione

Moje Jasło
Moje Jasło
Jasielski portal informacyjny. Poznaj Jasło z innej strony! Aktualne wydarzenia w Jaśle, ankiety, wywiady ze znanymi jaślanami, ogłoszenia, zdrowie i uroda.
- Reklama -

Jak długo zajmują się Państwo weterynarią?

Mamy za sobą dwudziestoletnie doświadczenie pracy w zawodzie lekarza weterynarii, w ubiegłym roku właśnie obchodziliśmy tę okrągłą rocznicę.

Klinika jest owocem wspólnej pasji?

Tak, nasz wspólny gabinet weterynaryjny Animal założyliśmy 17 lat temu. Przez te wszystkie lata niejedno się  wydarzyło  i  część naszych planów zawodowych zweryfikowało samo życie, jednak z pewnością nic nie zmieniło naszego przekonania, że praca ze zwierzętami to nasze powołanie. Szczególnie opieka nad tymi bezpańskimi, choć bywa dużym wyzwaniem, daje ogrom satysfakcji. Bo kiedy cierpiące, samotne zwierzę, spogląda na nas z nadzieją i wdzięcznością  za samą próbę pomocy, kiedy mimo czasem ogromnego bólu, takie zwierzę liże nas po rękach lub dosłownie przytula się całym sobą, dziękując w ten sposób za okazaną  troskę i pomoc, to nie mamy najmniejszych wątpliwości  dlaczego wykonujemy ten zawód. I proszę nam wierzyć, nie ma w tym żadnej przesady.

Jak wygląda i na czym polega współpraca z miastem.

Od wielu już lat, na podstawie stosownych umów, współpracujemy z Miastem Jasłem i niektórymi gminami naszego powiatu w zakresie opieki nad zwierzętami bezdomnymi. Polega to na zapewnieniu z naszej strony całodobowej opieki weterynaryjnej  i udzielaniu pomocy lekarskiej chorym zwierzętom bezpańskim i tym, które ucierpiały w wypadkach komunikacyjnych. Czynności te są finansowane odpowiednio z budżetu miasta lub gminy. W praktyce wygląda to tak, że jeżeli ktoś znajdzie bezpańskie zwierzę, wymagające pomocy weterynaryjnej, powinien jak najpilniej zgłosić ten fakt do Urzędu Miasta czy Gminy, na Policję lub Straż Miejską. Informację o zwierzęciu, po zweryfikowaniu przez odpowiednie służby, są przekazywane do nas i wówczas my podejmujemy wszelkie czynności niezbędne do ratowania życia i zdrowia takiego zwierzęcia.

Jak w każdym przypadku udzielania komukolwiek pomocy, oprócz możliwości sprzętowych, finansowych i organizacyjnych, bardzo ważny jest czynnik ludzki. To często od wrażliwości człowieka zależy jak szybko i w jakim zakresie ta pomoc może być udzielona. I tu chcielibyśmy podkreślić, że właśnie w przypadku Miasta Jasła i Gminy Jasło, mamy wyjątkowe szczęście współpracować z młodymi ludźmi o wysokiej wrażliwości i świadomości.

Ile bezdomnych zwierząt trafia do Państwa kliniki?

W ostatnich latach pod opiekę Miasta Jasła trafia średnio około 100-145 czworonogów rocznie. Zdecydowana większość z nich wymaga pomocy weterynaryjnej.

Jakie są najcięższe przypadki?

Najcięższe przypadki? Jeśli chodzi o te, które pod względem medycznym są dla nas najtrudniejsze, to zdecydowanie zwierzęta bezdomne z wypadków  komunikacyjnych.

Po pierwsze, jednym z większych utrudnień w medycynie weterynaryjnej jest to, że nasi pacjenci nie są w stanie podpowiedzieć nam już na etapie wywiadu w jakim kierunku mamy szukać przyczyn ich chorób i dolegliwości. I o ile jeszcze w przypadku zwierząt posiadających swoich opiekunów, to właśnie oni mogą nam udzielić niektórych informacji, pod warunkiem, że dobrze obserwują swoje zwierzę, tak w przypadku  tych bezdomnych czworonogów, nie mamy żadnych danych. Nie wiemy co, gdzie i w jakich okolicznościach się wydarzyło, od kiedy pojawiły się pewne objawy. W ogóle leczenie zwierząt bezpańskich, to nieporównywalnie cięższe wyzwanie, niż opieka medyczna nad  tymi zwierzętami, które mają swoich opiekunów, są zadbane i mają zapewnioną pełną profilaktykę. Należy pamiętać, że zwierzęta bezdomne, żyjące na ulicy, są często w bardzo złej kondycji – niedożywione, a czasem wręcz wychudzone i wyniszczone, zarobaczone, nierzadko z chorobami o charakterze przewlekłym. Do tego czasem dochodzą trudne warunki atmosferyczne w których przebywają – w zimie mróz, w lecie upały – przed którymi nie mają one schronienia. To wszystko powoduje, że jeśli tak obciążone zwierzę ulegnie dodatkowo wypadkowi, w trakcie którego dochodzą rozległe urazy wielonarządowe i liczne złamania, jego organizm zostaje bardzo mocno osłabiony. Dlatego walka o ich życie, zdrowie, sprawność fizyczną, a czasem i wygląd, który ma znaczenie przy ich późniejszej adopcji, jest wyjątkowo trudna.

Przykłady? W ostatnich miesiącach trafił do nas w ciężkim stanie kilkuletni kocur potrącony przez samochód. Badanie radiologiczne wykazało liczne złamania: miednicy, kości piszczelowej i uraz kręgosłupa. U kota wystąpił niedowład kończyn miednicznych – nie podnosił zupełnie tylnej części ciała, pełzał podciągając się na przednich kończynach. Do tego był  wychudzony  i zarobaczony. Leon, bo takie dostał ostatecznie imię, przeszedł u nas długi i skomplikowany zabieg ortopedyczny, a samo leczenie i rekonwalescencja trwały ponad półtora miesiąca. Dziś, choć lekko kulejąc, biega na czterech kończynach. Przeszedł wszelkie zabiegi profilaktyczne i został już adoptowany.

Leon w trakcie leczenia - Moje Jasło
Leon w trakcie leczenia
Leon po leczeniu - Moje Jasło
Leon po leczeniu

Inny zwierzak, który na dobre zapadł nam w pamięci to Kusy. W pewien zimowy dzień, pojawił się w okolicy prywatnej posesji na obrzeżach miasta. Został przez kogoś zgłoszony, ponieważ jedna z jego kończyn miednicznych była ,,poszarpana i urwana”. Został przywieziony do naszego gabinetu. W trakcie badań okazało się, że rana nie była świeża, co świadczyło o tym, że kocur chodził w takim stanie przez pewien czas. Bez wątpienia bardzo cierpiał. Sądząc po wyglądzie rany, prawdopodobne było, że stał się ofiarą kłusownika i wpadł w rozłożone wnyki czy inny potrzask. Dodatkowo miał bardzo mocno zaawansowane  bakteryjne zapalenie uszu i silny wypływ ropny z obu małżowin. Mimo ogromnego bólu, jaki sprawiała mu i noga i uszy, kocur był bardzo cierpliwy i znosił każdy zabieg, jaki musieliśmy przy nim wykonać. Mruczał przy każdym dotyku, przytulał się, łasił do nas i na wszelkie sposoby okazywał wdzięczność. Ze względu na stan w jakim znajdowała się kończyna, musieliśmy ją amputować w stawie kolanowym. Zapalenie uszu, bardzo już przewlekłe i powikłane, również wymagało sporo pracy. Ale po miesiącu Kusy czuł się już bardzo dobrze, radził sobie świetnie, a rana po amputacji zagoiła się. Potem były poszukiwania domu dla Kusego i w końcu udało się, został adoptowany przez wspaniałych ludzi z Krakowa.

Kusy po zabiegu - Moje Jasło
Kusy po zabiegu

Kolejny zwierzak, który ujął nas swoją cierpliwością i całkowitym oddaniem, mimo bólu i cierpienia jakie go spotkało, to Gratka. Znaleziono ją na u poboczu drogi przy ul. Lwowskiej w Jaśle. Została potrącona przez samochód. Kiedy przywieźliśmy ją do gabinetu, po wykonaniu badań stwierdziliśmy: zupełne odseparowanie skóry z całej powierzchni żuchwy, złamanie spojenia żuchwy, wybicie części zębów siecznych, porażenie wiotkie splotu barkowego w kończynie piersiowej prawej (w efekcie całkowity brak czucia ). Do tego była wychudzona. Wszystkie zdjęcia kotki z dnia znalezienia, można obejrzeć na naszym profilu fb w albumie Gratka – 6 miesięczna kotka po wypadku. Kotka mimo tylu obrażeń, była w stosunku do nas bardzo ufna i poddawała się wszelkim zabiegom i badaniom, bez najmniejszego sprzeciwu, jakby od początku wiedziała, że chcemy jej pomóc. Po miesięcznym pobycie w naszym gabinecie, dwóch zabiegach chirurgicznych, kotka była nie do poznania. Skóra została przyszyta, złamanie po zabiegu ładnie się zrosło, kotka dzięki prawidłowemu żywieniu i zabiegom profilaktycznym urosła, przybrała na wadze i dopiero wtedy widać było jaka to piękność. No i także ostatecznie została adoptowana.

Gratka po leczeniu
Gratka po leczeniu

Tak się składa, że większość wśród bezpańskich pacjentów, które do nas trafiają, obecnie stanowią koty. Może dlatego, że jak wynika ze statystyk, w ogóle wśród zwierząt bezdomnych jest ponad dwa razy więcej kotów niż psów. Olbrzymim wyzwaniem była dla nas walka o życie Shelly. To kotka, która trafiła do nas z niedowładem tylnej części ciała. Prawdopodobnie, był to wynik umyślnego działania człowieka, bo obrażenia nie wskazywały na wypadek komunikacyjny. Miała złamania miednicy, ogona w okolicy nasady i przede wszystkim  niedowład kończyn miednicznych. Ale cierpienie kotki wynikało jeszcze z innych powikłań: zarażona wirusem panleukopenii skrajnie wychudzona i osłabiona wyglądała jak szkielet – to dorosła kotka, która ważyła ok 1,5 kg. Do tego olbrzymi ropień w okolicy prawego uda i larwy much które zalęgły się w ranach. Cierpiała bardzo. To, że udało się ją uratować, to nie tylko efekt długiego leczenia, ale w znacznej części także olbrzymiego zaangażowania młodych ludzi Diany i Kuby, którzy zapewniają dom tymczasowy dla zwierząt oraz współpracują z Miastem Jasłem i Gminą Jasło w zakresie adopcji zwierząt, mają także fanpage na facebooku: PSY do adopcji JASŁO – podkarpacie.

Shelly w trakcie leczenia
Shelly w trakcie leczenia
Shelly po wyleczeniu
Shelly po wyleczeniu

Dla równowagi jako bezdomnego psiego pacjenta, możemy podać suczkę, którą ostatecznie sami adoptowaliśmy. Maszka, bo tak ma na imię, została znaleziona 6 lat temu w pewien bardzo mroźny, lutowy dzień. Leżała w głębokim, przydrożnym rowie, przy jednej z głównych dróg wylotowych z naszego miasta. Wycieńczona, wychłodzona i zasypana śniegiem, ze złamaniem kości udowej z przemieszczeniem, nie mogła się już stamtąd wydostać. Na szczęście dostrzegł ją któryś z kierowców i powiadomił policję. Kiedy zabraliśmy ją do naszego gabinetu, najpierw przez dwa dni, niemal non stop spała, podłączona do kroplówek i ogrzewana. Dopiero po takim wzmocnieniu, mogła zostać poddana narkozie i przeszła  zabieg ortopedyczny, a następie długie leczenie i rehabilitację, a po kilku tygodniach była nie do poznania.

Masza po leczeniu
Masza po leczeniu

Takich przypadków możemy tutaj opowiedzieć jeszcze wiele. Zapraszamy na nasz fanpage Animal-Jasło, gdzie można poczytać więcej o naszej pracy ze zwierzętami. Ale tak naprawdę to nie wyzwania medyczne są dla nas najcięższe. Jednymi z najgorszych chwil, są te kiedy trafiają do nas zwierzęta okrutnie skrzywdzone przez człowieka. Bezsilność i brak możliwości reakcji – bo sprawca nieznany – to jest wyjątkowo trudne do udźwignięcia.

Natomiast bezsprzecznie, najtrudniejsze są  te momenty w naszej pracy, kiedy ze względu na stan zwierzęcia lub rodzaj choroby, zdajemy sobie sprawę, że nie można mu pomóc. Zwierzęta bezpańskie, które trafiają do nas w stanach ciężkich, pozostają często na dłuższą hospitalizację. Większość z nich, o czym wspominaliśmy, mimo olbrzymiego cierpienia, strachu i niejednokrotnie bardzo złych doświadczeń z ludźmi, szybko wyczuwa nasze intencje i stają się łagodne, ufne i całkowicie oddane. Inne znowu, choć na początku bojaźliwe i bardzo agresywne ( nie raz doszło do pogryzienia nas), po kilku tygodniach hospitalizacji, otwierają się i powoli przeistaczają, stając się bardzo kontaktowe i przyjazne. W takich sytuacjach, gdy spędzają u nas po kilka tygodni, a czasem miesięcy, tak po ludzku zwyczajnie przywiązujemy się do nich. Jednym z takich pacjentów był starszy kocur Misiek – duży, ale łagodny, grzeczny i niewyobrażalnie cierpliwy. Był jednym z tych kotów, żyjących w okolicy rynku, którymi opiekują się wspaniałe Panie Wolontariuszki. Osoby te współpracując z Miastem, ale także angażując swój czas i finanse, pomagają wolno-żyjącym kotom na terenie Jasła. W styczniu ubiegłego roku, został on znaleziony przez Wolontariuszki w bardzo ciężkim stanie. Prawdopodobnie został zaatakowany podczas snu, przez jakieś inne, większe zwierzę i dotkliwie pogryziony – miał całkowicie rozszarpaną okolicę odbytu i uda. Operacja Miśka była długa i trudna – obejmowała m. in. szycie prostnicy, plastykę okolicy odbytu i czyszczenie rany perforującej okolicy uda.

Rekonwalescencja trwała kilka tygodni i była trudna, ze względu na umiejscowienie urazu. W tym samym czasie do gabinetu trafiły jeszcze dwa inne bezdomne koty. Po ukończonym leczeniu, ze względu na bardzo niskie temperatury na zewnątrz, całą trójkę zatrzymaliśmy jeszcze w gabinecie z nami, ponad miesiąc. To wystarczający czas, aby zżyły się ze sobą i z nami. Nie udało się w tym czasie znaleźć dla nich domów adopcyjnych, dlatego, gdy już się ociepliło, koty zostały odwiezione do miejsc dotychczasowego bytowania. Minęło jednak parę miesięcy i Misiek niestety wrócił do nas. Tym razem badania wykazały zaawansowaną niewydolność nerek. Wyniki były bardzo złe i z góry wiadomo było, że już nie da się go uratować. Ze względu na jego kondycję, pozostał już w naszym gabinecie do końca czyli około trzech tygodni, do momentu, kiedy jego stan wymagał podjęcia decyzji o eutanazji. I to właśnie są te najcięższe chwile w naszej pracy.

Jak wyglądają statystyki?

Analizując dane z ostatnich lat – średnio około 90% zwierząt bezdomnych udaje się nam uratować. Naturalnie chcielibyśmy, aby to było 100%, ale to nierealne. Jak już mówiliśmy, to często zwierzęta bardzo wycieńczone, schorowane, starsze lub takie, które uległy zbyt rozległym obrażeniom w wypadkach komunikacyjnych. Oczywiście staramy się zwiększyć ich szanse na przeżycie, wciąż rozbudowując nasze zaplecze diagnostyczne, ratunkowe i podnosząc kwalifikacje – np. w zespole mamy specjalistę radiologa. Posiadamy własne laboratorium diagnostyczne, aparaty RTG, USG, EKG, zakupiliśmy nowoczesny monitor pacjenta pozwalający kontrolować podstawowe czynności życiowe, aparat do tlenoterapii. Obecnie także powoli kończymy remont gabinetu, który został rozbudowany i m.in. będziemy mogli zapewnić leczenie szpitalne większej liczbie pacjentów niż dotychczas oraz większą i przytulną poczekalnie gabinetową, przyjazną dla zwierząt, a przede wszystkim dla ich opiekunów. Powiększamy także pracownię RTG. Mamy nadzieję, że to wszystko pozwoli nam być jeszcze bardziej skutecznymi.

Jak oceniają Państwo świadomość jaślan odnośnie problemu bezdomności zwierząt?

Porównując sytuację kilka czy kilkanaście lat temu a dziś, widać bardzo dużą zmianę w świadomości społeczeństwa w tym zakresie. Jest znaczna grupa osób, które starają się indywidualnie pomagać bezdomnym zwierzętom. Już wspominaliśmy wcześniej o Paniach, Wolontariuszkach, które pomagają wolno-żyjącym kotom. Poza tym coraz więcej osób, widząc bezdomne zwierzę wymagające pomocy, powiadamia stosowne służby. To właśnie dzięki temu w zauważalny sposób zmniejszyła się na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat liczba bezpańskich psów w naszym mieście. Bowiem, każde takie zwierzę, które trafia pod opiekę Miasta Jasła, o ile nie odnajdzie się jego właściciel, jest przeznaczane do adopcji. I tu naprawdę wyniki są imponujące. O skuteczności akcji adopcyjnych w Mieście Jasło i Gminie Jasło, można się przekonać zaglądając na facebookowy profil PSY do adopcji JASŁO-podkarpacie, prowadzony przez osoby współpracujące z Miastem i Gminą.

Dla uspokojenia tych, którzy niekoniecznie są zwolennikami dokarmiania kotów wolno-bytujących, bojąc się ich nadmiernej populacji, chcemy dodać, że po pierwsze w naszym mieście wciąż jest prowadzona akcja sterylizacji takich zwierząt i to zarówno tych przeznaczonych do adopcji, jak i tych, które na przykład ze względu na całkowity brak możliwości oswojenia, muszą wrócić w miejsce dotychczasowego bytowania. A po drugie pamiętajmy, że całkowity brak kotów wolno-żyjących przyczyni się w olbrzymim stopniu do zwiększenia populacji gryzoni takich jak szczury i myszy.

A przy okazji poruszania tematu bezdomności zwierząt, chcielibyśmy zaapelować do właścicieli czworonogów, aby w przypadku zaginięcia ich zwierzęcia, podejmowali bardziej zintensyfikowane działania w celu odnalezienia swoich pupili. Bowiem, zdarza się, że takie zaginione zwierzę, trafia pod opiekę Miasta i nikt się po nie długo nie zgłasza. A przecież te zwierzęta są ogłaszane na niektórych jasielskich portalach i Facebooku.

Czy jaślanie mają szczególną empatie wobec zwierząt?

Budujące jest to, że znaczna część jaślan jest bardzo wrażliwa. Widać to zarówno wśród ludzi młodych, jak i wśród tych bardziej dojrzałych. Spotykamy się z tym w naszej codziennej pracy. Osób, które reagują na krzywdę zwierząt jest naprawdę bardzo dużo. Niestety, wszyscy co jakiś czas słyszymy, że wciąż zdarzają się i skrajnie odmienne reakcje, przemoc i okrucieństwo zarówno w stosunku do ludzi, w tym dzieci, jak i zwierząt. Jeszcze wiele czasu musi upłynąć, aby to się zmieniło. Ale na taką zmianę trzeba cały czas pracować.

Tym bardziej cieszy nas fakt, że w naszym mieście organizowane są akcje, które mają na celu rozwijanie wśród najmłodszych empatii i nauczanie zachowań prospołecznych. Np. Straż Miejska w Jaśle, w ramach programu, Profilaktyka Szkolna,  zajmuje się m. in. edukacją dzieci i młodzieży naszego miasta, poruszając ważne tematy i ucząc dzieci prawidłowych i bezpiecznych zachowań w sytuacjach zagrożenia oraz odpowiedzialnego postępowania wobec potrzebujących zarówno ludzi jak i zwierząt. Zostaliśmy zaproszeni do wzięcia udziału w tej akcji i zorganizowaliśmy dotychczas dwa spotkania dla grup przedszkolnych w naszym gabinecie. Cieszy nas to ogromnie, że świadomość społeczeństwa, a zwłaszcza najmłodszej jego części, bardzo się zmienia w zakresie respektowania praw zwierząt i że możemy mieć w tym swój malutki udział.

Mamy nadzieję, że coraz więcej osób zdecyduje się na adopcje, bo chyba warto?

Tak, szczerze polecamy osobom, które chcą posiadać zwierzęta, aby w pierwszej kolejności rozważyły adopcję. Sami posiadamy trzy adoptowane zwierzaki – psa i dwa koty i doskonale wiemy ile radości, wdzięczności i przywiązania są w stanie zaoferować nam te właśnie zwierzęta. Oczywiście, nie negujemy chęci posiadania rasowego psa czy kota, ale warto zastanowić się dlaczego chcemy akurat  takie zwierzę. Czworonogów oczekujących na adopcję jest bardzo dużo. W każdym wieku, o różnym wyglądzie i charakterze. A do tego są niepowtarzalne, jedyne, wierne i bardzo oddane. Także wśród  osób odwiedzających nasz gabinet, mamy spore grono tych, którzy przygarnęli bezdomne zwierzęta. I wszyscy zgodnie twierdzą, że warto.

Dziękujemy za rozmowę.

Dziękujemy i pozdrawiamy czytelników portalu Moje Jasło.

- Reklama -

Podobne artykuły

2 KOMENTARZE

Subskrybuj
Powiadom o

2 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Inline Feedbacks
View all comments
Lili
24 stycznia, 2018 12:31

Widać, że Pani weterynarz lubi swoją pracę, tylko pogratulować takiego podejścia do zwierzaków 🙂

GOŚĆ
23 października, 2018 09:44

….SR## W BANIE…. JAK PIES CZY INNY BEZDOMNY ZWIERZAK WPADNIE POD KOŁA W ŚWIĘTO W JAŚLE LUB W OKOLICACH JASŁA TO WETERYNARZE NA JAŚLE ODPOCZYWAJĄ … ZAWSZE ODPOCZYWAJĄ, A JAK JUŻ ODBIERZE TEN TELEFON TO PRZYJMIE BEZDOMNEGO KOTA ZA OPŁATĄ I CO NAJMNIEJ 100 ZŁOTYCH W Z WYŻ BO TO SIĘ DOPIERO OKAŻE PODCZAS WIZYTY ILE WYJDZIE!!! BZDURA Z TĄ POMOCĄ WSZYSCY KOCHAJĄ ” ZWIERZĄTKA” ALE NIE GDY MAMY WOLNE I GDY JEST PO GODZINACH PRACY !!!! POSR# JASŁO I STALE BIEDNI LEKARZE NA TYM JAŚLE….GDY KOT LUB PIES NIE DOCZEKA POMOCY BO W JAŚLE NIKT NIE PRZYJMUJE WIEM ZE… Czytaj więcej »

- Reklama -

Ostatnie artykuły