Ostatnio omawialiśmy, jak ważna jest świadoma komunikacja. W celu jej ulepszenia trzeba popracować nad trzema elementami: obecnością, otwartością i autentycznością. Dzisiaj więc o pierwszym elemencie: obecność.
Pewnie nie jednej osobie z nas zdarzyło się ziewanie podczas rozmowy z kimś. Wiele osób podpowie: to oznaka walki, że chce mi się słuchać. Niektórzy powiedzą: dotleniamy mózg, aby dobrze pracował. Ale prosty człowiek spotkany na ulicy odpowie: nudziło mu się podczas rozmowy. Proste, ale jak bardzo czasami trafne.
Wiele ludzi doradza nam: kiwaj głową na znak, że jesteś zainteresowany, dopytuj co jakiś czas, to wyrazy zainteresowania. Na nic nam one jednak, jeżeli naprawdę nie będziemy zaangażowani w słuchanie. Trzeba najpierw być. Od tego wszystko się zaczyna. św. Jan Paweł II w wielu nauczaniach powtarzał, jak ważne jest być! My często o tym zapominamy, myśląc, że to że siedzę, oddycham, to wyraz mojej obecności i poświęcanej uwagi. Otóż to tak nie działa!
Dla każdego ważne jest to, aby osoba, z którą rozmawiamy była dla mnie. Dla żony, aby mąż w tym czasie nie oglądał telewizji lub nie czytał gazety, dla chłopaka, aby w tym czasie jego dziewczyna nie pisała do innych smsów czy nie patrzyła cały czas w telefon, dla rodziców aby dziecko nie skrolowało facebooka. Ważne to jest dla każdego. Ale, aby to zmieniać, najpierw sami starajmy się dawać przykład. Sami najpierw bądźmy, usuwając różne przeszkody: telefon, telewizje, laptopa, książkę, obowiązki z pracy, dodatkową fuchę. Zrobienie tego w międzyczasie rozmowy w niczym nie pomoże.
W rozmowie potrzeba być całkowicie sobą. Czasami zapominając o tym co na zewnątrz na nas czeka, tworząc niby swoją prywatną rzeczywistość na moment rozmowy. Łatwiej wtedy całym sobą: umysłem, sercem, uczuciami wejść w słuchanie drugiej osoby. Pomaga to wyłapać zarówno komunikaty słowne, jak i mowę ciała.
Niewątpliwie ma to jeszcze jeden ogromny plus. Gdy jesteśmy wewnętrznie odcięci od wszystkiego wokół powstrzymujemy się od oceniania, obrażania się, krytyki, a dążymy do porozumienia i zgody. Gdy bowiem jesteśmy faktycznie otwarci, faktycznie ciekawi, nie trzeba przytakiwać, ziewać czy uśmiechać się pod nosem. Wtedy druga osoba w pełni doświadczy mojego zainteresowania.